środa, 20 marca 2013

Stach z Warty Szukalski – kłopotliwy artysta.


O jego istnieniu dowiedziałam się kilka lat temu, zupełnie przypadkowo. Przeglądałam  w internecie zdjęcia obrazów jednego z moich ulubionych malarzy, Wlastimila Hofmana i wtedy właśnie zobaczyłam ten jeden, który przykuł moją uwagę. Obraz przedstawiał mężczyznę o ciemnych, bujnych włosach na tle Wawelu. Dzieło Hofmana zatytułowane Krak na tle Wawelu – Portret rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego, od razu wzbudziło moje zainteresowanie. Prawie natychmiast zaczęłam poszukiwania na temat Stacha Szukalskiego, które zakończyły się całkowitym moim oddaniem i wielkim szacunkiem dla tego wspaniałego artysty.
Nie chcę Was tutaj zanudzać  datami i opisywaniem szczegółów z biografii Szukalskiego, bo nie o to mi chodzi pisząc ten post. Jednak żeby choć trochę przybliżyć Wam sylwetkę tego artysty, muszę Was troszkę pomęczyć i zamieszczę naprawdę krótki i zwięzły opis jego życia.

Stanisław Szukalski urodził się w Warcie 13 grudnia 1893 roku (choć sam uparcie twierdził, że urodził się 3 grudnia 1895 r. – jednak wątpliwości na temat jego daty urodzenia rozwiewa akt chrztu, który znajduje się w parafii pw. św. Mikołaja w Warcie). W 1903 roku Stanisław wraz z rodziną przeprowadza się do Gidel koło Radomska, gdzie za pieniądze zarobione przez ojca Dionizego, w Afryce, rodzina kupuje ziemię i zakłada gospodarstwo. Wkrótce jednak okazuje się, że zarobki ojca są zbyt niskie i nie jest on w stanie zapewnić rodzinie odpowiedniego bytu. Dionizy Szukalski wyjeżdża więc do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu pracy. W 1907 roku dołącza do niego Stanisław wraz z matką i siostrą Alfredą. Ponieważ już w Polsce Stach przejawia wyjątkowe zdolności rzeźbiarskie i rysunkowe rodzina posyła go (miał wówczas czternaście lat) na zajęcia plastyczne do Institute of Art w Chicago, gdzie zwraca na siebie uwagę profesorów, tworząc kształty będące tylko i wyłącznie wytworami jego  wyobraźni. W 1909 r. Stanisław Szukalski przyjeżdża do Krakowa i rozpoczyna studia na Akademii Sztuk Pięknych pod okiem Konstantego Laszczki.  Zaczyna się okres w życiu artysty przepełniony sukcesami artystycznymi  i związanymi z nim wystawami jego dzieł, który trwał do lat 30., ubiegłego wieku.  W 1939 roku wybucha II wojna światowa, która zmusza artystę do opuszczenia Polski i osiedlenia się na stałe w Stanach Zjednoczonych, gdzie przebywa i  tworzy swoje niezwykłe dzieła aż do śmierci w roku 1987.

Pisząc ten post zastanawiam się, jak przedstawić tego wielkiego artystę. Jest to pewna trudność, dla mnie, dlatego, że Szukalski nie był człowiekiem łatwym. Jego poglądy bulwersują i muszę przyznać, że czasami ciężko jest mi się z nimi zgodzić. Z drugiej jednak strony to właśnie nieprzeciętność artysty i niezwykła łatwość w wyrażaniu swoich nierzadko abstrakcyjnych myśli, sprawiły, że tak bardzo pokochałam jego sztukę. Coś co mnie pozwala wielbić Szukalskiego, dla innych było i jest przeszkodą w zrozumieniu jego samego i jego niezwykłych dzieł. I o tym właśnie chciałam napisać – o wielkim uprzedzeniu i niechęci do Szukalskiego i jego poczynań, a przede wszystkim o zapomnieniu artysty, który tak bardzo kochał Polskę, a został przez nią odrzucony. 

Przekonania Szukalskiego sprawiały, że bardzo często popadał w konflikty z artystami i nauczycielami akademickimi. Nieustająca krytyka sposobów nauczania w szkołach, sprawiła, że zjednywał sobie wrogów w środowisku artystycznym. Po latach Szukalski wspominał swój pobyt w ASP . „Będąc w Akademii nie potrafiłem zrozumieć jak moi koledzy mogli spędzać całe dnie, tygodnie, miesiące i lata kopiując pozujących modeli, cierpliwie studiować to, co widzieli w tych nagich ciałach(…). A jednak w kwartalnych konkursach, gdy prezentowali swą twórczą pracę na zadany temat, wychodziło to kiepsko. Postacie natomiast, jako  że były wymyślone, a nie odtworzone, nie były tak dobre jak moje. Skoro zawsze zdobywałem główne nagrody, stwierdziłem, że studia nie uczyły, a oni marnowali całe lata w tej wylęgarni niebytów”.



Zwiastowanie - prawdopodobnie z 1916 r. W tle Stanisław Szukalski. "Stara kobieta urodziła wiele dzieci. Widziała jak rosną, walczą i często jak umierają. Pamięć o ich trudach gości w jej sercu. Teraz Anioł Narodzin przychodzi jeszcze raz. Swoimi zmęczonymi rękami czuje jak porusza się w niej dziecko. Widzi zmagania, trudy i śmierć, oczekujące na nowego człowieka - ale ona jest pogodzona i modli się o swoją własną wytrzymałość" - komentarz Szukalskiego do rzeźby.


Niechęć Szukalskiego do szkół i nauczania doprowadziła do tego, że artysta spróbował wprowadzić w życie własną wizję, systemu nauczania artystów. Jego zamysłem było stworzenie tzw. „Twórcowni” czyli pracowni, gdzie mogli by pracować i kształcić się malarze i rzeźbiarze wg. nowego systemu pedagogicznego.
Zasady działania „Twórcowni ” były proste. Szukalski miał stanąć na jej czele, jako jedyny, prawdziwy pedagog, który zdziałał by dużo więcej niż wszyscy profesorowie akademii, którą nazywał : „wylęgarnią miernot i rzeźni twórczości polskiej”. Do „Twórcowni” przyjmowano by nie na zasadzie talentu, a jedynie na zasadzie wykazanej pracowitości. W trakcie nauki, każdy ze studentów tworzyłby swoje prace tylko i wyłącznie z pamięci – kopiowanie było wykluczone. Pomysł zorganizowania szkoły przez Szukalskiego nie doczekał się jednak realizacji ze względu na brak chętnych chcących uczyć się według nowej metody. Zresztą sam Szukalski zaczął być skutecznie ignorowany przez krytyków i reporterów gazet, którzy przez jego program „Twórcowni ” nazywali go kandydatem na „Hitlera kultury i sztuki polskiej”.  Katarzyna Kobro, reprezentantka skrajnej awangardy tak pisała o Szukalskim i jego sztuce: „Czy mam mówić o rzeźbie „narodowej” – o rzeźbie Szczepkowskiego i Szukalskiego? O rzeźbie, której „narodowość” przypomina rzeźbę hitlerowską? O rzeźbie biorącej swe składniki z dobrze zapomnianej secesji. W zadziwiający sposób sztuki „narodowe” wszystkich krajów, są do siebie podobne. Ich cechą wspólną jest rezygnacja ze zdobyczy plastyki współczesnej, jest stabilizacja na poziomie sprzed lat kilkudziesięciu, jest likwidacja wszelkich wzlotów twórczości artystycznej(…)”
Wrogość Katarzyny Kobro do sztuki Szukalskiego nie była tak naprawdę niczym wyjątkowym. Poglądy, którymi artysta raczył publiczność we wstępach do katalogów wystawowych mogły bulwersować: „Więc do Was się zwracam Obywatele jako do jedynych, co w Polsce zrozumienie mają dla wartości dalszych – bo przez impuls mówi rasa, a przez kulturę (taką jaką dziś mamy) – cudzoziemskość nabytej kultury i tchórzostwo teoretyzujących niedojdów – abyście z siebie wydobyli nowe Społeczeństwo ludzi żywych i zastąpili te manekiny intelektualne. Każdy z Publiki staje się Społeczeństwem, kto wyrwie się z bierności spożywców i ku przodowi wystąpi. Każdy, kto okaże inicjatywę staje się działaczem, a ten, kto działa należy do Społeczeństwa.
Nie czekajcie na autorytety książkowe, na Akademię, ministerstwa, sami stajcie się agresywnymi i w stosunku do rzeczy, które mają być. Nie lękajcie się omyłek, bo mylą się tylko ci, co teoretyzują, a nie ci co żyją. Zacznijcie od drobiazgów, by się wprawić tylko do nowej roli. Wielkość narodu leży w inicjatywie jednostek – a one stanowią Społeczeństwo.”



Walka ludzi z człowiekiem, ilości z jakością - 1917r. - "(...)Jeżeli działanie ma się udać, musi element ilości podporządkować się elementowi jakościowemu, podobnie jak w dłoni, by mogła coś pochwycić silnie muszą współdziałać cztery palce (ilość) z kciukiem (jakość). Cztery palce zamieniają się w głowy sępów bez oczu i szarpią dłoń - podstawę działania. Przeciwstawia się im kciuk (jakość) widzący i rozpaczliwie broni dłoni przed szarpiącą ilością" - komentarz Szukalskiego do rzeźby.


Szukalski konsekwentnie walczył o reorganizację systemu edukacji plastycznej i wyniesienie na pierwsze miejsce w Europie, odrodzonej sztuki polskiej. Dla artysty było oczywiste, że nadszedł wreszcie czas na to, by pokazać czym jest nasza kultura i udowodnić jej wartość. Ukazanie się drukiem w 1929 roku broszury Atak Kraka. Twórcownie czy Akademie? pisał:
„Dotąd mieliśmy sztukę w Polsce, lecz Polskiej Sztuki jeszcze nie było, chyba, że zwrócimy się twarzą do naszej zapomnianej, czy też może jeszcze nie poznanej matki, sztuki ludowej. Mamy zabytki piękne, czasem rzadkie w swej muzealnej jakości, lecz wszystko to zrobione dla nas przez obcych, lub obcą krwią przeżylone.”
Dalej możemy przeczytać:
„bardziej łaknęliśmy [jako naród] łatwo nabywalnej kultury cudzych dorobków, pudrowanych peruk, lakierowanych trzewiczków, gorsetów elegancji ludów przeżytych, aniżeli uwolnienia dobijającego się ducha swojej rasy, by wypuścić go z podziemi naszej podświadomości. Ten duch zagnany pod ziemię w dniach pierwszych naszego chrześcijaństwa, był każdorazowo na nową kłodę zamykany, podczas gdy nowy obcy styl robił swe modne najazdy na polską kulturę, a klucz do tej kłody zabierał ten kraj, skąd przybyła nowa modna zaraza”
Powyższe słowa pokazują, że Stach z Warty widział ogromne niebezpieczeństwo dla rodzimej kultury, w której stale można było się doszukać wpływów kultury francuskiej, przyjmowanej przez Polaków zbyt entuzjastycznie i bezkrytycznie. Artysta konsekwentnie starał się podtrzymywać swoje poglądy, co możemy zobaczyć we wstępie Niemy ćwierkot skowrończy nad ołowianym stawem w katalogu wystawy, która odbyła się w kwietniu i maju 1978 roku:
„Polska sztuka była zaledwie małpowaniem „zagranicy” ,wszelkich mód Paryża, czyli, że polscy artyści wyrzekli się swej polskości i uparcie naśladowali europejską dekadencję. Nic więc dziwnego, że nigdy nie szanowali takich twórców, jak Matejko, Wyspiański, Malczewski, Stryjeńska, Szukalski – bo ich miary były pożyczone z targowiska malujących spryciarzy, a nie własno polskie.”
Szukalski nie przyjechał w 1978 roku na wystawę prac  swoich (były to głównie fotografie rzeźb artysty – większość rzeźb Szukalskiego została zniszczona w czasie II wojny światowej )oraz prac członków Szczepu Rogate Serce, którego notabene był założycielem. Od kilkunastu już lat mieszkał na stałe w Stanach Zjednoczonych( Burbank).
Emigracja Szukalskiego, jego odizolowanie się od życia artystycznego, które wynikało głównie z ciężkiej sytuacji finansowej artysty, powodowały, że nie pisało się o Stachu z Warty przez całe lata. Krytycy, dziennikarze, artyści zapomnieli o Szukalskim. Sam artysta wypowiadał się z wielkim rozżaleniem na temat losu z jakim przyszło mu się zmierzyć. Jego sztuka albo była nieznana, albo po prostu się ją niszczyło. Szukalski kochał Polskę żarliwie, wszystko co robił, robił dla ojczyzny, sam niestety został przez nią odrzucony i zapomniany.
Stach z Warty nie zapomniał o Polsce. Odwdzięczmy się temu wielkiemu artyście – nie zapominajmy o Szukalskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz