środa, 3 kwietnia 2013

Zofia Stryjeńska - bogini sztuki polskiej


Kilka dni temu zaczęłam pisać post o Zofii Stryjeńskiej. Pisałam i pisałam i pisałam, aż w końcu, po przeanalizowaniu i wczytaniu się doszłam do wniosku, że ten cały mój wpis jest totalnie bezsensu. A dlaczego? A no dlatego, że to co napisałam, to wszystko już jest, to wszystko wiadomo i powtarzanie tych samych formułek jest naprawdę drogą donikąd.

Zastanowiłam się i uznałam, że nie przekonam was do tej niezwykle utalentowanej malarki, opisywaniem jej biografii i wypisywaniem kolejnych dat z jej życia. Nie chciałabym, żeby ktokolwiek patrzył na jej sztukę przez pryzmat tego co robiła, bo jej życie nie należało do najłatwiejszych. O Zofii Stryjeńskiej krąży legenda artystki szalonej (jej mąż Karol Stryjeński kilka razy zamykał ją w szpitalu psychiatrycznym), kobiety wyzwolonej, której przez rok udawało się oszukać kolegów z Akademii Sztuk Pięknych w Monachium i studiować tam będąc przebraną za chłopaka, samotnicy (nieśmiałość nie pozwalała jej wyjść do ludzi), uciekinierki, która była w stanie wyjechać na kilka tygodni, nie mówiąc nic nikomu, wyruszyć w świat w poszukiwaniu być może samotności , kobiety, która w ostatnich latach życia trzymała koc w lodówce i spała na desce położonej na wannie. Ale to wszystko nie jest istotne. Ważne jest to, że Zofia Stryjeńska była jedną z najwybitniejszych artystek dwudziestolecia międzywojennego. Redaktor „Wiadomości  Literackich” Mieczysław Grydzewski w jednym z artykułów pokusił się nawet o stwierdzenie, że Stryjeńska jest „Księżniczką malarstwa polskiego” –  i miał całkowitą rację. Jej prace były pełne życia, kolorów i radości. Kontrastowe i ostre barwy na jej obrazach przypominały sztukę ludową i powrót do słowiańszczyzny, którą artystka była zafascynowana.

Zofia Stryjeńska - Zaloty


Jest jeszcze jeden aspekt, o którym chciałam napisać, a który jak zwykle wpisuje się w życie artystów, którzy byli nieszablonowi – bieda i zapomnienie. Bo choć obrazy Stryjeńskiej w latach dwudziestych XX wieku były bardzo popularne to od lat 30., artystkę nie przestawała opuszczać zła passa. Krytycy pisali : „Stryjeńska się powtarza”, „Przytępiła się nasza wrażliwość na to olśniewające zjawisko”. Jej obrazy przestały się sprzedawać, żeby przeżyć zimą wyprzedawała letnie kostiumy, latem futra, pozbywała się mebli. Artystka malowała farbami, kupionymi na kredyt i jadła za pożyczone pieniądze.(Nie zapominajmy, że miała na utrzymaniu trójkę dzieci, z małżeństwa z Karolem Stryjeńskim).

Zofia Stryjeńska - Kujawiak


Jej los trochę przypomina mi życie Stanisława Szukalskiego, o którym zresztą miałam okazję napisać na swoim blogu. Oboje zapomniani  przez Polaków, oboje zmarli daleko od ojczyzny (Stryjeńska w Genewie, a Szukalski w Burbank), którą tak bardzo ukochali, a która prawdopodobnie nie była gotowa na tak wielkich artystów.

Zofia Stryjeńska - fragment Korowodu dwunastu miesięcy

1 komentarz: